W minionym tygodniu wrocławski Klub Muzyki i Literatury zorganizował wykład profesora Jana Miodka pt. „Językowe prawidłowości i niespodzianki”. Można było uczestniczyć on-line. Skorzystałam, ponieważ bardzo cenię profesora.
Spośród wielu omówionych tematów pan profesor na dłużej zatrzymał się przy feminatywach, których ostatnio w przestrzeni publicznej jest więcej (szczególnie w informacjach radiowych i telewizyjnych). Od razu zaznaczył, że cieszy się z regularnych powrotów żeńskich form zawodów oraz że ich obecność nie jest niczym nadzwyczajnym, bo dyskusja na ich temat zaczęła się już w dwudziestoleciu międzywojennym.
🌞 Profesorka, kierowniczka, prezeska, dziennikarka, korektorka – z tymi formami już się osłuchaliśmy.
🌞 Psycholożka, chirurżka, socjolożka, architektka – choć niełatwe do wypowiedzenia, też funkcjonują, ale mają swoich zwolenników i przeciwników.
🌞 Gościni, nurkini, pilotka, muzyczka – formy rzadko używane, dla niektórych wręcz dziwne, a nawet błędne.
Jakie wnioski dla nas – użytkowników języka?
Warto zwrócić uwagę, że nie ma w języku polskim rzeczownika rodzaju męskiego, od którego nie można by stworzyć rodzaju żeńskiego z pomocą przyrostka (-a, -anka, -ica, -iczka, -ini/-yni, -ka). Ważny tutaj jest jednak umiar i zdrowy rozsądek. Można być ministrą, ministerką, panią minister. Należy jedynie szanować wybory kobiet i nie uszczęśliwiać ich na siłę. Tym bardziej że Rada Języka Polskiego pozytywnie odniosła się do tworzenia feminatywów.
💥 A teraz ciekawostka. Są żeńskie nazwy zawodów, które nie mają odpowiednika w rodzaju męskim. Tak, tak, są to przedszkolanka i niania (męska forma musiałaby brzmieć: przedszkolanek, nianiek).